
- 8 lipca 2018
- 0 Views
Często pytacie mnie w wiadomościach prywatnych na Facebook’u, jak to jest, kiedy wolontariusze mają styczność z kotami, które nieraz znajdujemy w ciężkim stanie. Nie chciałbym, abyście moje prywatne odczucia przekładali na wszystkich wolontariuszy, ponieważ każdy z nas odczuwa to inaczej.
Moją pierwszą podopieczną w nowej fundacji była Nieszczęście. Kotka wyglądała następująco przed trafieniem pod skrzydła fundacji.
Kotka była wystraszona, dzika i bała się ludzi. Kiedy pierwszy raz ją poznałem, uświadomiłem sobie, że nie zna nic oprócz bólu, głodu i strachu.
Starałem się minimum raz w tygodniu spędzać z nią 4 godziny i po prostu ją głaskać, nosić na rękach i do niej mówić. Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy pierwszy raz zaczęła mruczeć, robić baranki i interesować się światem.
Kotka odwzajemniła się niezwykłym zaufaniem, które widoczne było szczególnie u weterynarza, gdy zamiast ucieczki w kąt szukała wsparcia we mnie.
Czuję niezwykłą dumę, że byłem osobą w jej życiu, która pomogła jej odkrywać świat bez bólu i strachu. W chwili obecnej kotka jest u cudownych ludzi, którzy robią wszystko, aby miała jak najlepiej. W chwili obecnej opiekuję się jej bratem, który również jest bardzo wycofany, ale podobnie jak jego siostra, jest bardzo kochany.
Moim ostatnim odkryciem jest Pętelka, którą znalazłem, a w sumie to ona znalazła mnie na pętli autobusowej. W momencie, kiedy czekałem za autobusem poczułem, że coś pociera o moje nogi. Na początku to zbagatelizowałem, lecz to uczucie mnie nie opuszczało. Spojrzałem na chodnik, a tam czarna piękność łasi się do moich nóg i prosi o jedzenie. Postanowiłem ją chwycić i wymacać, czy coś jej dolega. Okazało się, że jest bardzo wychudzona, więc nie było wyjścia. Wziąłem kotkę na ręce i zaniosłem ją do domu. Jestem świadomy zagrożenia, jakie wynika z noszenia obcego i ulicznego kota na rękach. Dla mnie ryzyko mojego zdrowia, jest warte życia kota, lecz niekoniecznie próbujcie robić to sami. Często koty potrafią solidnie podrapać, a do takich ran łatwo wdaje się zakażenie. Spójrzcie sami na nią tą piękność.
W tej chwili wygląda tak, jak każdy kot powinien wyglądać, czyli zadbana, kochana i zdrowa. Niestety na początku tak nie było. Dużym szokiem była dla nas rzecz, którą weterynarze znaleźli w jej szyi.
Na szczęście kotka już jest zdrowa.
Bycie wolontariuszem napawa mnie dumą, że mogę stworzyć coś bezcennego dla zwierząt, które zasługują na godne życie, tak samo jak my. Skoro uważamy się za najlepszy gatunek na świecie, to tak się zachowujmy, a nie widzimy tylko własny czubek nosa.
©
Nie wiem czy dalabym rade, samo czytanie o kocich krzywdach czy chocby rysunek z biednym kotem i juz fala placzu razem z ogromna fala nienawisci do ludzi ktorzy do tego doprowadzili. Mam teraz 4 koty i nie przezylabym gdyby cos im sie stalo. Chociaz ciesze sie ze przynajmniej im moglam pomoc i ze one beda mialy spokojne pelne milosci zycia.
Dała Pani tym kotom coś, co ma największą wartość na świecie – godne życie, które jest bezcenne. Dziękuję za opiekę nad nimi.