- 20 maja 2018
- 0 Views
Zgodnie z naszą cotygodniową weekendową tradycją, chciałbym się podzielić z Wami moim wpisem na blogu.
Ten wpis jest dla mnie bardzo emocjonalny, ale chciałbym Wam pokazać, że nawet z człowieka, który ślini się głównie na małe słodkie kotki może wyrosnąć ktoś, kto woli opiekować się kalekami, które nie będą rzucały się do rąk, tak jak w przypadku małych i słodkich kociaków. Chciałbym Wam opowiedzieć o moim pierwszym kocie tymczasowym, który mimo długiej walki i cudownego charakteru przegrał walkę z nowotworem, chciałbym Wam opowiedzieć o Beni.
Na początku swojego wolontariatu chciałem małego słodkiego kotka, którego będę mógł pokazać na Facebook’u, Instagramie czy w innych mediach. Otrzymałem telefon z fundacji, czy zamiast małego słodkiego kotka przyjmę kotkę, która pilnie potrzebuje schronienia. Według swojej hierarchii wartości nie miałem wyboru, więc się zgodziłem. To co zobaczyłem wprawiło mnie w osłupienie.
Benia miała chyba wszystkie możliwe pasożyty, od pcheł po tasiemce, zamiast futra brud, a skóra robiła wyłącznie za narzutę dla kości, ponieważ kotka była bardzo wychudzona. Postanowiliśmy od razy wykąpać kotkę oraz nakarmić. Ponieważ moja wiedza w tamtym momencie na temat kotów nie była tak duża jak obecnie, to postanowiłem kotce nie dać spać na łóżku pierwszej nocy. Po trzech godzinach „walki” o łóżko stwierdziłem, a dobra mam to gdzieś, niech śpi ze mną. Od tej pierwszej nocy już zawsze spała ze mną.
Po kilkunastu tygodniach przebywania pod moim dachem, Benia dostarczyła mi wiele szczęśliwych chwil. Nie mam pojęcia, jak jakiś podczłowiek mógł ją dopuścić do takiego stanu. Kotka ożyła, była w pełni szczęścia, nie wymagała tuneli, interaktywnych zabawek, wystarczył jej długopis i kasztan, aby zabawa ciągnęła się godzinami. Po wielu lekach, zastrzykach oraz współpracy z fundacją kotka stała się… a co będę pisać, zobaczcie sami.
Z czasem na Benie wpłynęła ankieta adopcyjna od niesamowitych ludzi, którzy stracili parę miesięcy wcześniej kota z powodu nowotworu i postanowili, że nadszedł ten czas, aby przygarnąć następnego kota. Życzę, aby każdy kot trafił do takiego domu jak Benia.
Niestety z czasem okazało się, że Benia ma nowotwór w uchu. Niestety nie było żadnych szans na wyjście z tego. To mi dało do myślenia. Małe słodkie kotki zawsze znajdą dom, a koty, które nie mają szczęścia w życiu skazane są na cierpienie i śmierć w bólach. A przecież ich życie nie jest mniej warte od naszego, czy małych słodkich kociąt, powinny mieć prawo do godnego życia, a nie cierpienia ponieważ zamiast zachwytu budzą zniesmaczenie swoim wyglądem. Dzięki Beni i jej wspaniałemu uosobieniu zdałem sobie sprawę, że wolę pomagać zwierzętom, które nie mają dużych szans na adopcje tylko dlatego, że są chore, brudne, nieufne czy bez oka, łapki itp. a przecież one też czują i kochają tak jak my.
©
Zobacz inne wpisy
- 25 czerwca 2017
- 0 Views
- 3 lutego 2019
- 0 Views
I znowu łzy w oczach, przykro mi z jej powodu. Dobrze że zaznala chociaż troche szczęścia przed śmiercią.